Die letzte Nacht haben wir in Kamanjab auf einem Campingplatz verbracht. Kamanjab ist ein kleiner Ort der eine Tankstelle ein paar Maerkte und weitere Gebaude bietet. Auf einer deutschen Landkarte waere diese Ansammlung kaum erwaehnenswert. Im dünn besiedelten Namibia stellt Kamanjab einen relevante Versorgungpunkt dar. Lediglich ca 2 Millionen Einwohner verteilen sich in Namibia auf einer Flaeche die grob doppelt so groß ist wie Deutschland. Beim Aufbau unseres Dachzeltes hat sich uns ein Mann namens Joseph als Sicherheitsmann des Campingplatzes vorgestellt. Er bleibe die Nacht ueber wach und passe auf, dass Niemand unberechtigtererise aufs Gelaende kommt. Da Joseph gebürtiger Namibianer ist haben wir ihn zum Abendessen eingeladen. Er erzaehlte uns von sich und seinem Land. Davon, dass auch Tiere wie zB Elefanten zur Familie gehoeren. Vermutlich meinte er damit, dass diese respektiert werden und genauso wie die Menschen ihren Lebensraum haben und behalten sollen. Joseph erzaehlte uns auf Englisch von seiner Sprache Damara, die 4 fuer uns kaum unterscheidbare Klicklaute nutzt. Aehnlich wie ein knackendes Schnalzen mit der Zunge. Joseph erzaehlte uns auch von einer Europäerin die auf diesem Campingplatz saß und plötzlich aufsprang um vor bedrohlich klingenden lauten wegzulaufen. Sie meinte hinter der Mauer des Campingplatzes verstecke sich ein Löwe. Jospeh konnte sie beruhigen und zeigte ihr woher die Lauten, vielleicht kann man brüllen sagen, kamen. Vom Strauss der neben dem Campingplatz Nr. 2 in Kamanjab lebt. Dieser Strauss begrüśte uns auch diesen Morgen. Ein ungewöhnliches Bild so direkt aus dem Zelt heraus.
Ostatnią noc spędziliśmy na kempingu w Kamanjab. Kamanjab to małe miasteczko ze stacją benzynową, kilkoma marketami i innymi budynkami. Na mapie Niemiec zbiór ten nie byłby wart wzmianki. W słabo zaludnionej Namibii Kamanjab jest ważnym punktem zaopatrzenia. Na obszarze, który jest mniej więcej dwa razy większy od Niemiec, mieszka tylko około 2 milionów ludzi. Gdy rozstawialiśmy nasz namiot dachowy, mężczyzna o imieniu Joseph przedstawił się nam jako ochroniarz kempingu. Czuwa w nocy i pilnuje, aby nikt nie wszedł na teren kempingu bez pozwolenia. Ponieważ Joseph jest rodowitym Namibijczykiem, zaprosiliśmy go na kolację. Opowiedział nam o sobie i swoim kraju. Powiedział nam, że zwierzęta takie jak słonie są częścią rodziny. Przypuszczalnie chodziło mu o to, że są szanowane i powinny mieć i zachować swoje siedliska, tak jak ludzie. Joseph opowiedział nam po angielsku o swoim języku Damara, w którym używa się 4 kliknięć, które dla nas są trudno rozróżnialne. Podobny do klikania dźwięk wydawany przez język. Józef opowiedział nam również o Europejce, która siedziała na kempingu i nagle poderwała się do góry, aby uciec przed groźnie brzmiącymi odgłosami. Myślała, że za ścianą kempingu ukrył się lew. Jospeh zdołał ją uspokoić i pokazał jej, skąd dochodziły odgłosy, można by powiedzieć ryki. Od strusia, który mieszka obok kempingu nr 2 w Kamanjab. Ten struś również przywitał nas dziś rano. Niezwykłe zdjęcie prosto z namiotu.



If you see this after your page is loaded completely, leafletJS files are missing.